The Story of San Jose: Latino Torpedo, Beautiful Mountain Road and Obvious but UnexpectedSan Jose i Okolice: Latynoska Torpeda, Kawał Pięknej Górskiej Drogi i Oczywiste Niespodzianki

I reached my current destination, San Jose, taking Panamerican Highway but kind of backwards, going into direction of Nicaragua. I am zig-zaging that much mostly because my time here is limited and I would like to know the country as much as possible.

There is a lot to admire though, landscape in Costa Rica is really versatile and this section of Panamericana (which starts in San Isidro del General and leads to San Jose), 134 kilometres in total, goes through mountains that are over 3000 metres high. Now I know why I had to dress really warm (including thermoactive underwear) and why the engine started to hiccup at some point.

That was slow but steady ride on a mountain road full of curves, with beautiful sights, moments of euphoria and pure „here and now”. So good that even getting a flat tire again didn’t upset me much that day. With some experience you just start accepting breakdowns as an inherent part of travelling with your own vehicle.

DSC02534Riding around.

DSC02649Riding into the clouds.

DSC02676Exploring back roads.

DSC02692Riding into the sun.

DSC02706In the middle I got a flat tire. There is not a lot of civilisation here in the mountains, only couple of restaurants and small communities. Luckily I wasn’t far away from one of them and I could get some help from a local pickup driver.

DSC02707Now I am wondering where I am going to find a workshop. Thankfully there was one just 15 kilometres away.

DSC02711Workshop that specializes in car tires. I am learning too.

DSC02760Eventually I arrived to San Jose, supposedly the safest big city of Central America.

DSC02736Red or green, it doesn’t matter.

DSC02768In a moment of admiration I made this picture including Latino Torpedo, The Bender of Space-Time Continuum. When Latino is in a rush it means there is something really important going on. Luckily the riddle solved itself shortly after…

DSC02786…6th minute of football game. Shortly after I made previous picture I went to get dinner in some random Asian restaurant. Now I know what was the rush all about. Note that if he’s going to keep drinking as fast he’s not going to make to the end of the game.

DSC02772Three colours. Do San Jose, stolicy Kostaryki, dotarłem jadąc Autostradą Panamerykańską, dla odmiany jednak w przeciwną stronę, tak jakby zawracając do Nikaragui. Tak sobie zygzakuję po kraju żeby lepiej wykorzystać czas, który sobie mocno ograniczyłem.

A jest co podziwiać, bo przyroda w Kostaryce jest zróżnicowana, a ten konkretny 134-ro kilometrowy odcinek drogi z San Isidro del General do San Jose prowadzi przez góry i to nie byle jakie. W szczytowym momencie droga prowadzi na wysokość ponad 3200 metrów i teraz już wiem, dlaczego w pewnym momencie było tak zimno że aż musiałem ubrać kales… pff, bieliznę termoaktywną, a silnik dostawał lekkiej czkawki.

Powolna ale płynna jazda po pełnej zakrętów górskiej drodze, zaskakujące widoki, momenty euforii i liczące się tylko tu i teraz. Było tak dobrze, że nawet kolejna przebita dętka nie była w stanie zepsuć mi humoru. Wraz doświadczeniem zaczyna się akceptować awarie jako nieodłączny element podróży własnym pojazdem.

DSC02534Się jeździ.

DSC02649Wjeżdża się w chmury.

DSC02676I eksporuje odgałęzienia.

DSC02692Słoneczko. Wiem jak to zabrzmi, ale w chłodzie i chmurach było lepiej, bardziej nastrojowo. Kto łazi po Tatrach ten zna to uczucie.

DSC02706W połowie drogi łapię gumę. Tutaj w górach nie ma za dużo cywilizacji, kilka restauracji i wiosek. Szczęśliwie nie jestem daleko od jednej z nich, gdzie pomaga mi kierowca pickupa.

DSC02707Zastawiałem się, gdzie na takim końcu świata znajdę teraz warsztat… okazało się że był 15 kilometrów dalej.

DSC02711Właściciel warsztatu zmienia koło od motoru po raz pierwszy. Ja też się uczę.

DSC02760I wreszcie San Jose, ponoć najbezpieczniejszy moloch Ameryki Centralnej.

DSC02736Józek, czerwone. Przechodzimy?!

DSC02768W chwili zachwytu nad moim moto pstrykam sobie zdjęcie z przebiegającym Latino Torpedo, Zaginaczem Czasoprzestrzeni. Specjalnie nie dociekałem, gdzie się ów jegomość tak spieszył, chociaż może i powinienem był, bo gdy Latynos się spieszy to znaczy że coś jest na rzeczy. Szczęśliwie zagadka rozwiązała się sama…

DSC02786…6-ta minuta meczu. Tuż po tym jak zrobiłem poprzednie zdjęcie, zjadłem obiad w azjatyckiej restauracji. Ale to dopiero po powrocie do hostelu dotarło do mnie o co chodziło tajemniczemu sprinterowi. Co jak co, ale jeśli utrzyma bieżące tempo picia to końca meczu nie doczeka.

DSC02772Trzy kolory.