„Soft Landing”„Miękkie Lądowanie”

During one of my first flights I realised that aviation has a lot of space for improvement. I bet you remember that shortly before the landing you can hear „funny sounds”, feel the plane rocking to the left and right and eventually hitting the ground not that soft. Sometimes it is so hard that stressed passengers have to clap their hands to relieve the tension.

My recent transfer in the US took only couple of hours, but that was enough to make me think. During one afternoon I went through the long, two hour immigration process and finally rode couple of public buses, full of scenes that you will never see in Latin America. Public transportation in the US is often used by people that can’t afford a car and if somebody can’t buy their own vehicle, it may mean that they just didn’t succeed in life.

Let’s get back to the afternoon in Fort Lauderdale, Florida. The first unusual scene I saw was a black men wearing a pink swimming cap made out of rubber. OK, that might be an element of current fashion, you can see many R.A.P. musicians wearing that. But that’s not the end of unique personalities there. During a stop on a main station somebody started to scream. Young father with a baby carriage couldn’t stand the fact that everybody started entering the bus before letting him to get out. His screaming was full of uncontrolled stress and fury. Uff, but let’s go further. Few kilometres (and stinky homeless) down the road I saw The Most Interesting One. Wearing open motorcycle helmet and carpenters glasses he carried the flag of United States. This patriot, ready for the nuclear apocalypse had no fear for the blinding light of splitting atom. OK, I might have gone too far with my imagination but tell me, what was the reason of his unusual dress?

Half a year ago, in a cinema in San Francisco I saw „Blue Jasmine”. I was expecting typical Woody Allen’s comedy, full of brilliant jokes and making fun out of life. Finally I left the cinema stressed out, like the main character and hundreds of San Francisco citizens, ones that you can spot on the street talking to themselves and shouting at others.

Both Europeans and Americans are all representatives of western civilisation. There is something unique in Americans mentality though, I am not yet sure how to call it and the reason why it is there but I promise that next time I’ll visit Uncle Sam I’ll look for it and make a report. But don’t get me wrong, because even if I’m writing about negative aspects today I also already know that you can find many open minded and progressive individuals there. Podczas jednego z pierwszych lotów samolotem przekonałem się, że we współczesnym lotnictwie jest jeszcze wiele do zrobienia. Przypomnijcie to sobie, często tuż przed lądowaniem samolot trzeszczy, niepewnie buja się na lewo i prawo, aż w końcu mniej lub bardziej twardo siada na betonie. Czasem nawet tak twardo, że zestresowani pasażerowie aby dać upust swoim nerwom zaczynają klaskać.

Przesiadka w Stanach, mimo że krótka, dała mi do myślenia. W trakcie jednego popołudnia zdążyłem odczekać swoje dwie godziny w oczekiwaniu na wpuszczenie do kraju, a w miejskim autobusie naoglądałem się widoków, jakich próżno szukać w krajach Ameryki Łacińskiej. Komunikacja publiczna w USA ma to do siebie, że zwykle korzystają z niej ci, których nie stać na samochód. A jeżeli ktoś w Stanach nie może sobie pozwolić na zakup własnego pojazdu to najprawdopodobniej dlatego, że w jakimś tam stopniu mu się w życiu nie powiodło. Podróż autobusem często odbierana jest negatywnie, nawet do tego stopnia, że przejażdżka Greyhoundem ma opinię uwłaczającej.

Wróćmy jednak do popołudnia we Fort Lauderdale na Florydzie. Pierwszą osobliwością jaką spotkałem był murzyn w różowym czepku do pływania na głowie. Gumowym. Szybko sobie to wytłumaczyłem panującą modą, na niejednym teledysku można zobaczyć przecież rapera w błyszczącym czepku, niekoniecznie jednak do pływania i niekoniecznie różowym, ale przecież moda ewoluuje i ubiory też. Z kolejnymi kilometrami było jednak gorzej. Podczas postoju na jednym z głównych przystanków jeden z pasażerów zaczął krzyczeć. Młody ojciec z dzieckiem w wózku miał pretensję do wszystkich, że zamiast poczekać i dać mu wysiąść to wsiadają. I nie było to takie sobie zwykłe wrzeszczenie, był to spowodowany stresem atak wściekłości, bezradny i niekontrolowany. Uff, jedziemy dalej. Kilka kilometrów (i śmierdzących bezdomnych) dalej do autobusu wsiada Jegomość Wyjątkowy. Na głowie otwarty kask motocyklowy, na nosie pomarańczowe okulary do stolarki, a w ręku flaga Stanów Zjednoczonych. Przygotowanemu na termojądrową zagładę patriocie nie straszne oślepiające światło rozszczepianego atomu. W porządku, teoria mocno naciągana, powiedzcie mi jednak jaki mógł być inny powód jego ubioru?

Pół roku temu widziałem w kinie w San Francisco „Blue Jasmine”. Spodziewałem się typowej dla Woody’ego Allena komedii pełnej dystansu i błyskotliwych żartów. Z seansu wyszedłem znerwicowany, podobnie jak główna bohaterka i setki mieszkańców „białego miasta”, których widać na ulicach jak gadają do siebie i krzyczą na innych.

O ile my wszyscy, Europejczycy i Amerykanie należymy do tak zwanej cywilizacji zachodniej, to jednak w mentalności wielu Amerykanów jest coś wyjątkowego. Jeszcze nie wiem jak to nazwać i z czego to wynika, obiecuję jednak że przy następnej wizycie u Wujka Sama się dowiem i o tym napiszę. Nie zrozumcie mnie jednak źle, bo o ile dziś piszę o negatywnych cechach to też zdążyłem się już wielokrotnie przekonać, że kraj ten pełen jest otwartych i postępowych ludzi.