Jestem przyszywany Latynos, czyli puszka absurdu, którą przyszło mi otworzyć podczas półrocznego pobytu w Polsce

Usiadłem dziś przy komputerze i miałem dalej montować film, ale mnie natchnęło żeby napisać o czymś, co ubodło mnie już jakiś czas temu. Dziś będzie nie tyle o podróżowaniu samym w sobie, a o filozofii podróży, polityce i o świecie.

TYTUŁEM WSTĘPU

Moje obecne podróżowanie, które uprawiam z przerwami od marca 2013, przybiera coraz to ciekawsze formy. Na początku był minimalistyczny blog i dzielenie się emocjami z podróży, później przyszła zmiana na coś bardziej serio i zajęcia poboczne, takie jak pisanie aplikacji na iPhony i komputery, aż wreszcie możecie oglądać Backpackistę w formie, która bardziej przypomina internetowy magazyn podróżniczy niż bloga. Przyszedł czas na wideo i radosne gadanie do kamery, a w międzyczasie usłyszałem też nawet głosy, że się „sprzedałem”. Dla mnie jest to naturalny proces ewolucji, szukanie formy przekazu i ekspresji, która mnie zadowala i sprawia, że czuję, że robię to właśnie tak, jak powinno być. No i coś mi właśnie w moim blogu teraz nie pasuje. Chyba za mało publicystyki, brakuje tu bowiem komentarzy dotyczących świata.

Podróżując już w sumie przez ponad rok zobaczyłem dużo Latynoamerykańskiego świata i nauczyłem się o świecie rzeczy, których siedząc przy biurku przed komputerem bym może nie zauważył. I co więcej, mam silne przekonanie, że powinienem się podzielić swoimi przemyśleniami, a medium będzie… blog.

CO SPOTKAŁO MNIE W POLSCE I EUROPIE PODCZAS 6-MIESIĘCZNEJ PRZERWY W PODRÓŻOWANIU

Lista tematów, które mnie mocno ubodły mogłaby być jeszcze dłuższa, a każdemu z nich pewnie mógłbym poświęcić osobny post. Poniższe zestawienie na celu ma uświadomienie niewyobrażalnego poziomu absurdu, który rządzi mediami i naszym życiem codziennym.

“Partie dziadowe” (jak np . PiS i PO) ciągle mają większość poparcia

Dlaczego nazwałem je „partie dziadowe”? Bo rzeczy trzeba nazywać po imieniu. Jak inaczej można nazwać rządzących, na których ciągle narzekamy, którzy nawzajem robią sobie czarny PR i obrzucają się błotem?

Widzę dwa problemy, pierwszy to brak progresywnego podejścia „starych” wyborców, czyli pokolenia, które głosuje na „partie dziadowe” od zawsze, z przyzwyczajenia, z podatności na propagandę i wiarę w obietnice.

Problem drugi to brak zaangażowania nowych wyborców. Młodzi ludzie są przekonani, że ich głos nic nie znaczy, a drugim argumentem który często słyszę to brak alternatyw. Alternatywy są, wystarczy poszukać, polska polityka jednak nie zmieni się od zaraz, a jej uzdrawianie będzie procesem wieloletnim. Dając swoje poparcie właściwym kandydatom sygnalizujemy, że jesteśmy gotowi na zmiany, a także wspieramy tych, którzy gotowi są poświęcić swoje życie ulepszaniu świata. I jeszcze taka ciekawostka: frekwencja na wyborach parlamentarnych w 2011 roku wyniosła 48%. „Ale co mój głos może zmienić”. Słyszycie może siebie? Bo ja tak, ale już nigdy więcej. 52% nowych głosów to możliwość totalnego odwrócenia sytuacji.

Afera taśmowa

Moja ulubiona pozycja, czyli wielki medialny show, kolejny odcinek obrzucania się błotem. Pięć minut dla gazety Wprost, a ja zadam tylko pytanie, dlaczego taśmy zostały opublikowane dopiero po prawie roku od ich nagrania? No i wreszcie ile z was słyszało o aferze węglowej, czyli sprowadzaniu tańszego (ale mniej wydajnego) ukraińskiego, kosztem zalegania zapasów polskiego. Co mają ze sobą wspólnego te dwie sprawy? Ponoć pan Sowa jest współudziałowcem spółki sprowadzającej węgiel ze wschodu.

Jedz polskie jabłka

Nawiązując do poprzedniego punktu powinniśmy też palić polski węgiel. Swoją drogą, my jemy nasze jabłka, a Putin znowu lubi się z Ameryką Łacińską. Embarga UE i USA znaczą dla niego tyle, co nic, a korzystają na tym Brazylia, Argentyna i inne kraje regionu.

Korwin-Mikke w Europarlamencie

Nasza bezsilność osiąga takie rozmiary, że w efekcie wybieramy podobnych ludzi. Zastrzeżenia mam tylko do sposobu bycia tego polityka, co jest raczej rzeczą bezdyskusyjną (no może nie dla samego Korwina-Mikke), a jego orientację polityczną pozostawiam własnej ocenie. Pamiętacie, że Lepper, który na początku był pośmiewiskiem w końcu wszedł do rządu? Znalazłoby się jeszcze paru, jak nie kilkudziesięciu. Serio, wybieramy takich ludzi?

Tęcza na placu zbawiciela

Niekończąca się batalia o tęczę jest tak naprawdę symbolem walki cofniętych obyczajowo obywateli z rozentuzjazmowanymi przedstawicielami środowiska LGBT. Pomijając fakt, że mimo zabezpieczeń przeciwpożarowych tęcza zapłonęła w tym roku już po raz szósty, to myślę, że jeżeli obie strony trochę wyluzują, to każdemu będzie lepiej. Nie opowiadam się za żadną ze stron, jednak coś mi mówi, że każdy atak na środowisko LGBT spotyka się z jeszcze większą propagandą aktywistów, co w efekcie dalej podjudza homofobów. To trochę jak z trollem internetowym, który prowokuje ofiarę i żywi się jej emocjami. „All you need is love”, czyli kochajcie tych, którzy podpalają tęczę i doceniajcie to, że oni was zauważają. Wiedzieli to już Beatlesi, wiedział to też Jezus.

Conchita Wurst

Pamiętajcie ją (jego) jeszcze? Głośny remake cygańskiej kobiety z brodą, czyli odgrzewanie kotleta, a może manifest obyczajowy XXI wieku? Bo przecież chyba nie nowy archetyp urody kobiecej/męskiej. Było głośno, pośmialiśmy się, a kto miał zarobić ten zarobił. Wszyscy staliśmy się bardziej tolerancyjni.

Wirus ebola

Zobaczymy jak pochłonie cywilizację tym razem.

70-ta rocznica Powstania Warszawskiego

Nie chcę dolewać jeszcze więcej do całego morza publikacji o Powstaniu Warszawskim, napiszę tylko tyle, że dobrze, że pamiętamy. I pamiętajmy jeszcze dłużej, o tym co było w nim wspaniałe, czyli o walce i solidarności do której jesteśmy zdolni, na którą nie raz się zdobywaliśmy i za którą nie raz płaciliśmy najwyższą cenę. Pamiętajmy też o tym, co było złe, czyli o tym dlaczego tak naprawdę to się nie udało. Bo nie sztuką jest walczyć, sztuką jest wygrywać. Uczmy się na błędach.

25. rocznica wolnych wyborów w Polsce

Z pewnością dobry powód do fety i na pewno przez te 25 lat w kraju wiele się zmieniło. Ostatnio wpadła mi w ręce książka Postkomunizm autorstwa Jadwigi Staniszkis, która pisze jak to było w pierwszym dziesięcioleciu transformacji. A było tak, że nowy ustrój był budowany przez tych samych ludzi i korzystając ze starych wzorców.

Rosyjska agresja na Ukrainę

Aneksja Krymu, walki „rebeliantów” na wschodzie kraju, tajemnicze białe konwoje, wojna medialna, zestrzelony przez „rebeliantów” samolot malezyjskich linii lotniczych… póki wybieramy niewłaściwych ludzi, póki dajemy się mamić, póki zadowalamy się mierną edukacją, póty świat będzie szachownicą na której będzie się toczyć gra najmocniejszych.

KOMENTARZ, CZYLI OSTATNIE SŁOWO. OSTATNIE, ALE TYLKO NA DZISIAJ

Ciężka lista, ale wnioski pozytywne. Bo żeby zmienić coś co się zepsuło to trzeba najpierw wiedzieć co. Tym samym zapraszam do własnych przemyśleń, skrupulatnego wyboru mediów i tych, którzy nas reprezentują. Póki co wygląda na to, że kręgosłup moralny mediów jak i polityków pozostawia wiele do życzenia. Ze swojej strony obiecuję też więcej tekstów tego typu, bo wkrótce na blogu oprócz podróżowania będzie też co nieco o alternatywnych i zrównoważonych sposobach życia.


Comments

Jedna odpowiedź do „Jestem przyszywany Latynos, czyli puszka absurdu, którą przyszło mi otworzyć podczas półrocznego pobytu w Polsce