Everyday Life, San Salvador Życie Codzienne, San Salvador

My favourite thing about travelling on a motorbike is that it is always ready for me to take a ride, especially when I am just staying in a bigger city. It gives me loads of independence and I can easily forget about crowded buses and traffic. On a motorbike, even in a such a big city like San Salvador, I can go through packed streets and be the first one waiting for the lights to change. Riding a motorbike through traffic is fun.

Motorbike. In the background: „Museo Forma Fundaction Julia Diaz„.
DSC01208

Frenzy is over, presidential elections are scheduled for the secound round. What is really happening is that I don’t travel so much recently, instead I am hiding in a decent hostel in San Salvador. The neighbourhood is quite rich, accommodation price is reasonable – bed in a dorm cost me 8 dollars for a night.

DSC01444

When I want to get a breakfast or lunch I just walk two blocks and buy it for 2 dollars.

DSC01445

My daily budget (excluding additional attractions and fun) doesn’t exceed 15 dollars. And it is really important, because despite the blog I have some other projects of my own going on right now. The right place to work and rest, as well as low living cost is crucial. I feel bad when I think about leaving this place because I have no idea when and where I’ll find such a good place like that.

Couple of „old” pictures. Last thursday I went to the expat meeting in San Salvador.

DSC01292

Left to right: Tatjana (Colombia) i Karla (El Salvador) surely bumping up aesthetic of this website.
DSC01319

Regarding the place, I value it so much because I have everything what I need right now. It is safe, quiet, almost like the neighbourhood I used to live in Warsaw. Totally different to the typical noisy Latin American market. It is good to stop seeing poverty, trash and sadness for a while. Damn, I was supposed to leave couple of days ago… I will think about it tomorrow morning.To co najbardziej lubię w podróżowaniu na motorze jest to, że mam środek lokomocji nawet gdy docieram do punktu docelowego. Dzięki temu jestem niezależny i mogę zapomnieć o zatłoczonych autobusach i korkach. Bo na motorze, nawet w takim molochu jak San Salvador na światłach jestem przeważnie pierwszy. Przebijanie się przez korki to zabawa.

Dawno nie było ładnej fotki więc wrzucam. W tle budynek „Museo Forma Fundaction Julii Diaz„.
DSC01208

W wyborach prezydenckich remis, a u mnie ostatnio bardziej posiadówa niż podróżowanie. W San Salwadorze jestem od tygodnia, zaszyty w przyzwoitym hostelu w całkiem zamożnej i bezpiecznej okolicy. Płacę 8 dolarów za noc w sali zbiorowej, która często jest pusta.

DSC01444

Gdy decyduję się na zakup gotowego śniadania lub obiadu, idę dwie przecznice i za 2 dolary kupuję jedzenie.

DSC01445

Budżet dzienny (wykluczając atrakcje) to gdzieś poniżej 15 dolarów. Ma to decydujące znaczenie, bo poza blogiem rozwijam też kilka innych swoich projektów i odpowiednie miejsce do pracy i odpoczynku oraz niskie ceny decydują o sukcesie. Aż żal opuszczać to miasto, bo nie wiem gdzie następnym razem trafię na takie doskonałe warunki do pracy.

I jeszcze kilka „starszych” zdjęć. W ubiegły czwartek wziąłem udział w comiesięcznym spotkaniu cudzoziemców (i „lokalsów”) przebywających w San Salvadorze.

DSC01292

Od lewej: Tatjana (Kolumbia) i Karla (Salwador) zawyżają wartość estetyczną bloga.
DSC01319

Wracając do lokalizacji, cenię ją sobie bardzo bo wszystko jest pod ręką. Jest bezpiecznie i cicho, wręcz przypomina to trochę taki Ursynów. Zupełnie inaczej niż typowy zgiełk latynoskiego targowiska. Dobrze odpocząć od widoku biedy, smieci i prowizorki. Kurde, miałem wyjechać już kilka dni temu… pomyślę nad tym rano.